Przejdź do głównej zawartości

Sibiu i droga do Oradea

25 kwietnia, czwartek

Zatrzymałyśmy się przedwczoraj wieczorem w hostelu Smart na starówce w Sibiu (dwuosobowy pokój 120 lei)- historycznym i urokliwym mieście.

Dojechałyśmy tam z Bukaresztu częściowo autostradą A1 i to było miłe doświadczenie i od Pitsti drogą krajową nr 7 i przy tej drodze zobaczyłysmy tę brzydszą twarz Rumunii - biedne wioski z rozsypującymi się starymi chałupami i chałupkami, skądinąd o bardzo ciekawej architekturze, a obok nich na prędce sklecone, pustakowo-betonowe i nieotynkowane, nowe kurioza. Droga krajowa przeważnie mocno patchworkowa, a na niej wozy cygańskie i pełno wałęsających się psów.

W hostelu kuchnia pełna międzynarodowego towarzystwa: amerykański muzyk Branon, malezyjska studentka medycyny Neiro, studiująca w Szkocji, Antonio-podróżnik z Hiszpanii zachwycający się naszym krajem, który odwiedził kilkanaście lat temu, młody niemiecki inżynier z Niemiec i jeszcze jedno prześliczne dziewcze z Francji. Ola zaprezentowała swój francuski i odniosła pełny sukces towarzyski.
Sibiu zobaczycie na zdjęciach. Można tam spokojnie zostać dwa dni, jest co oglądać. Nam udało się zwiedzić renesansową wieżę zwaną ratuszową, która nigdy ratuszowa nie była, ale koło ratusza stała. Zachował się w niej oryginalny zegar z XIX wieku i chyba oryginalna drewniana konstrukcja schodów z XVI wieku.

Weszłyśmy także do kruchty gotyckiego kościoła ewangelickiego. Sam kościół był zamknięty. W ściany kruchty wmontowano nagrobki tutejszych notabli, bardzo to dobrze wyszło. Sklepienie krzyżowo - żebrowe i świetliste okna, biały kamień, uczta dla oka.

Na koniec zajrzałyśmy do barokowej katedry rzymsko-katolickiej. Jak to barok, dużo się dzieje. Posadzka pamięta pierwszych modlących się i przypomina drogę krajową nr 7 tylko w bardziej eleganckim wydaniu.

A następnie ruszyłyśmy w drogę do Oradea, znów początkowo autostradą A1. Po drodze zwiedziłyśmy Twierdzę Deva. Wdrapałyśmy się na górę. Było warto dla tych widoków. Następnie pojechałyśmy drogą krajowa 76 usłużnie wskazaną przez googlemaps jako najszybsza i przeżyłyśmy hardcore. Droga nr 76 szybko zmieniła się w Drum in lucru na odcinku 100km. Co to znaczy "drum in lucru" widać na filmie, który na koniec zamieścimy. Jedno jest pewne, jak widzicie taki napis na tablicy informacyjnej, to bez wahania zawracajcie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Halicz i Iwano-Frankowsk

19 kwietnia, czwartek. Nigdy nie należy jechać przez Ukrainę nocą: drogi przeraźliwie dziurawe, samochody prześcigają się w oślepianiu mocą reflektorów, drogowskazy praktycznie nie istnieją, a te które zdecydowano się tam czy tu jednak ustawić nie są odblaskowe, w nocy do odczytania po uprzednim zatrzymaniu się, czyli taki osobliwy nocny znak stop. Z tego to powodu nie dotarłyśmy do miejsca noclegu po rumuńskiej stronie granicy. Około północy zatrzymałyśmy się w Czerniowcach w pierwszym napotkanym hotelu. Keiser to bardzo lubiana tutaj nazwa. Ukraińcy czują wyraźną miętę do czasów austro-węgierskich. W Galicji żyło się chyba lepiej niż znośnie. Drogi z pewnością były lepsze od obecnych, brukowane solidną kostką bazaltową.     W kolejnym dniu swojej podróży obejrzałyśmy pospiesznie katedrę ormiańską we Lwowie, która jest absolutnym hitem, wszystkim co najlepszego mogła wydać kultura ormiańska już XIV wieku kiedy Ormianie stawiali swój kościół za czasów i z wyraź

Powrót do Ojczyzny, Krosno

Od Tokaju przemknęłyśmy przez pola uprawne i winnice regionu Tokaj, który ma pow. 5500 ha i 27 miejscowości + 2 na Słowacji i 300 prywatnych piwnic. Wino dojrzewa tu w dębowych beczkach ze specjalnego gatunku węgierskiego dębu. Te wszystkie informacje uzyskałyśmy od przeuroczej właścicielki rodzinnej winnicy w Tokaju. Rodzina ta kupiła w Tokaju ziemię i 500letni budynek, w którym mieszkał król węgierski. Pani oprowadziła nas po swoich piwnicach. Skorzystałysmy także z możliwości degustacji i zakupu wina. Miasteczko Tokaj przeurocze. O tej porze roku puste, niewielu turystów. Liczy zaledwie Ookoło 4 tys. mieszkańców i stopniowo się wyludnia. Młodzież ucieka do większych miast. Ruszyłyśmy drogami 37-39 omijając dziury do drogi krajowej nr 3. Udało nam się zwiędzic bardzo malowniczy zamek Bogo