Przejdź do głównej zawartości

Bukareszt, Bucharest

23 kwietnia, poniedziałek.
Bukareszt jest monumentalny. Reprezentacyjne XIX-wieczne kamienice. Ogromne bulwary i place ze sznurem samochodów na wielopasmowych ulicach. Z przerażeniem i podziwem obserwowałyśmy ruch uliczny na Placu Zwycięstwa (Plata Victorieri). Osiem szerokich arterii krzyżuje się na przestrzeni kilku boisk piłkarskich. Nie do ogarnięcia.

Całe szczęście dojechałyśmy tam metrem. Samochód zaparkowałyśmy w podziemnym parkingu uniwersyteckim za 40 lei/doba.
Wreszcie znalazłyśmy informację turystyczną w tej plątaninie uliczek.
Wracamy ulicą Calea Victorei do naszego hostelu o nazwie The Little. Buchuresti i podziwiamy z zewnątrz: Pałac Zwycięstwa - obecnie Ministerstwo Sprawiedliwości,  Muzeum Historii Naturalnej, Muzeum Sztuki Ludowej, Park przy The Filipescu-Cesianu House - rezydencji arystokratycznej, w której obecnie mieści się Muzeum Upływu Czasu/Museum of Ages, wspaniały dom kompozytora rumuńskiego George Enescu zaprojektowany przez jego teścia - obecnie muzeum poświęcone temu kompozytorowi. I kiedy wreszcie docieramy do pałacu Stribei zaprojektowanego przez francuskiego architekta o nazwisku Sanjouand dla książęcej rodziny w stylu neoklasycystycznym okazuje się, że ta elegancka budowla o nienagannych proporcjach jest upadającą ruiną. W przylegającym do pałacu ogrodzie oraz na parterze urządzono bar i klub. Niszczejący zabytek jest tłem i miejscem spotkań młodzieży. Żyje. Klub jest niewidoczny od ulicy. Trafiłyśmy tam, bo postanowiłyśmy obejść pałac dookoła.  U nas w Polsce żaden konserwator zabytków by na to nie pozwolił. A tu proszę, niech się coś dzieje przynajmniej. I chyba to dobrze. W związku powyższym, oczarowane, utknęłyśmy tu przy kieliszku Aperol Spritz. Pora jednak do hostelu na nocleg. Zdjęcia dodamy jak tylko dotrzemy do nowego miejsca.
 
Oto zdjęcia:

Nasz pokój w Bukareszcie.

Jedna z uliczek w Bukareszcie, Nicolae Selari Ent.

Budynek, w którym mieści sie targ antyków.

Lunch w hotelu Hilton 45 lei, zupa dyniowa z oliwą truflową
 i tagliatele z kaparami w sosie pomidorowym,
na deser ciasto czekoladowe z wiśniami i woda.
Nie zdążyłyśmy sfotografować, bo byłyśmy głodne.
Ceny na starym mieście takie jak w Hilton.

Kawa w Hilton 12 lei. 

Doamnei Str.

Targ staroci, weszłyśmy nie po to aby coś kupić,
ale i tak Ola przyjeżyła mocno sponiewierany kapelusz skauta za 130 lei,
w nadziei, że zmieści sie na jej głowę.




Budynek parlamentu. Można przed nim zaparkować na przestronnym parkingu.
Na szczęście nie tylko budynek jest kolosalny.


Galeria wewnątrz budynku parlamentu, wystawa czasowa.
Toalety, bardzo ważne na trasie.

Znalazłyśmy przed parlamentem przepustke pewnego pana na chodniku
 i postanowiłyśmy mu ja oddac osobiście w nadziei, że nas za darmo oprowadzi
po budynku i zaoszczędzimy 40 lei każda. Niestety, udało nam się tylko uciąć
miłą pogawedkę  ze strażą, która na koniec zaopiekowała się zgubą.

Pomnik turysty na Placu Uniwersyteckim.

Plac Uniwersytecki, jeden z najładniejszych w Bukareszcie.

Pomnik na Placu Uniwersyteckim.

PLac Uniwersytecki i nauka jazdy na rolkach.

Jakie metro, taka mina.



Ten kolos to PLac Zwycięstwa, Piata Victoriei

Słońce w parku przy Museum of Ages.

Jeden z nowoczesnych budynków przy ulicy Calea Victoriei.

Ta nowoczesna brama Olę zachwyciła.

To wciąż ulaca Calea Victoriei.
Pałac, w którym zgodnie z testamentem małżonki rumuńskiego kompozytora George Enescu mieści się małe muzeum jemu poświęcone. Zajmuje to muzeum trzy izby, a reszta budynku to jakiś urząd.


Secesyjne wejście do Pałacu Cantacuzino. Pracowali przy tym budynku najlepsi artyści.
Zbudowano go w 1901-1903.

Modernistyczny budynek przy Calea Victoriei.

Osobliwy pomnik przyrody, drzewo wrosło w mur.
Budapeszt jest miastem, w którym na każdym skrawku wolnej przestrzeni rosną drzewa.



Komentarze

  1. Budynek targu staroci. Piękno same w sobie ale potrzebne zbliżenia fragmentów. No a o co chodzi z tym Starbucksem i gdzie ta upadająca ruina neoklasyczna?

    OdpowiedzUsuń
  2. Secesyjne wejście do pałacu CANTUZINO pasuje jakoś „ mało” ale elewacja super.. szkoda że przez kraty .

    OdpowiedzUsuń
  3. Pałac Parlamentu jest jakimś upiorem Causescu. Takie kolosy często obalaja władzę mimochodem. Chyba podobnie było w tym przypadku. To chyba jeden z najrozlegleiszych budynków w Europie. Ma upiorna historię. Coś podobnego straszy w Brukseli.

    OdpowiedzUsuń
  4. No ale krzesła w hotelu były. Jednak co stolica to stolica. Rzeczywiscie Bukareszt robi wrażenie. Tam z Kasią nie dotarliśmy.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Halicz i Iwano-Frankowsk

19 kwietnia, czwartek. Nigdy nie należy jechać przez Ukrainę nocą: drogi przeraźliwie dziurawe, samochody prześcigają się w oślepianiu mocą reflektorów, drogowskazy praktycznie nie istnieją, a te które zdecydowano się tam czy tu jednak ustawić nie są odblaskowe, w nocy do odczytania po uprzednim zatrzymaniu się, czyli taki osobliwy nocny znak stop. Z tego to powodu nie dotarłyśmy do miejsca noclegu po rumuńskiej stronie granicy. Około północy zatrzymałyśmy się w Czerniowcach w pierwszym napotkanym hotelu. Keiser to bardzo lubiana tutaj nazwa. Ukraińcy czują wyraźną miętę do czasów austro-węgierskich. W Galicji żyło się chyba lepiej niż znośnie. Drogi z pewnością były lepsze od obecnych, brukowane solidną kostką bazaltową.     W kolejnym dniu swojej podróży obejrzałyśmy pospiesznie katedrę ormiańską we Lwowie, która jest absolutnym hitem, wszystkim co najlepszego mogła wydać kultura ormiańska już XIV wieku kiedy Ormianie stawiali swój kościół za czasów i z wyraź

Sibiu i droga do Oradea

25 kwietnia, czwartek Zatrzymałyśmy się przedwczoraj wieczorem w hostelu Smart na starówce w Sibiu (dwuosobowy pokój 120 lei)- historycznym i urokliwym mieście. Dojechałyśmy tam z Bukaresztu częściowo autostradą A1 i to było miłe doświadczenie i od Pitsti drogą krajową nr 7 i przy tej drodze zobaczyłysmy tę brzydszą twarz Rumunii - biedne wioski z rozsypującymi się starymi chałupami i chałupkami, skądinąd o bardzo ciekawej architekturze, a obok nich na prędce sklecone, pustakowo-betonowe i nieotynkowane, nowe kurioza. Droga krajowa przeważnie mocno patchworkowa, a na niej wozy cygańskie i pełno wałęsających się psów. W hostelu kuchnia pełna międzynarodowego towarzystwa: amerykański muzyk Branon, malezyjska studentka medycyny Neiro, studiująca w Szkocji, Antonio-podróżnik z Hiszpanii zachwycający się naszym krajem, który odwiedził kilkanaście lat temu, młody niemiecki inżynier z Niemiec i jeszcze jedno prześliczne dziewcze z Francji. Ola zaprezentowała swój francuski i odniosła pe

Przekraczamy granicę ukraińsko-rumuńską

20 kwietnia' piątek. Drastyczna zmiana planów. Nie dojechałyśmy dziś do Braszowa. Z powodu, że Rumunia nie jest w strefie Schengen stałyśmy 2 godz. na granicy ukraińsko-rumuńskiej. Fakt, że jesteśmy z UE nie miał żadnego znaczenia, byłyśmy tak samo kontrolowane jak wszyscy. Kontrole graniczne to zmora. Powinny zniknąć raz na zawsze na całym świecie.  Na nocleg zatrzymałyśmy się w Brosteni (Broszteni). To wioska na trasie do przełęczy Bicaz położna nad malowniczą rzeką Bistrica, przy trasie 17B. Na rzeką bardzo rozrywkowe wiszące mosty. Drogi są jak na razie przyjemnie gładkie, a krótkie łatane wielokrotnie odcinki i sporadyczne dziury można łatwo wybaczyć jak się właśnie przejechało całą Ukrainę. W górach jedzie się więc przyjemnie, a widoki są odlotowe, choć kierowca niewiele z tych cudowności może obejrzeć, bo musi uważać aby nie odlecieć na kolejnym zakręcie, albo nie przejechać zamyślonej krowy. Rumunia wiosną magiczna. Oprócz kwitnących drzew i krzewów, piękna, ornament