PROLOG
Niedzielna podróż Marioli z Gołdapi do Warszawy i dalej do Ustanowa. Dwunastoletnia Mazda 3, dotychczas niezawodna, miała dzień wcześniej wymienioną gumową osłonę na przegubie – element, który zużywa się i co pewien czas wymaga wymiany.
I w tym miejscu oczywista rada: „nigdy
nie naprawiaj samochodu dzień przed podróżą, choćby naprawa była
błaha”. Takie słowa słyszę nazajutrz (czyli o 8:30 w poniedziałek) od miłego pana w
autoryzowanym serwisie Mazdy i Hundai'a, do którego doturlałam się
30-40 km/h z duszą na ramieniu i ze ściśniętym żołądkiem
słuchając pisku podczas zakrętów, stuku podczas hamowania i
kurczowo trzymając rozedrganą w konwulsjach kierownicę. Temu trio
towarzyszył jeszcze akompaniament serii innych równie podejrzanych,
choć cichszych dźwięków.
Skropiłam swoją opowieść o naszych
planach podróżniczych autentyczną i spontaniczną łzą, ale nie
bardzo wzbudziłam współczucie, bo poważny serwis Mazdy przy ul.
Puławskiej w Warszawie ma napięte terminy, a na każdym stanowisku
wisi samochód bez koł, a te jeszcze na kołach, czekają w długiej
w kolejce na parkingu.
Pozostało mi tylko oddać się w ręce
opatrzności i liczyć na to, że któryś z tych gęsto upakowanych
'pacjentów' odwoła swoją wizytę. Podpisałam więc płatne
zlecenie naprawy i czekam na cud.
Komentarze
Prześlij komentarz